Otwarte Mistrzostwa Dolnego Śląska w Maratonie MTB im. Artura Filipiaka (bikebrother.com) - poległ sprzęt, nie zawodnik

Niedziela, 24 sierpnia 2008 · Komentarze(0)
Kategoria maratony (XCM)
Otwarte Mistrzostwa Dolnego Śląska w Maratonie MTB im. Artura Filipiaka (bikebrother.com) - poległ sprzęt, nie zawodnik

MEGA 64 km, 00:16:00 DEFEKT (DNF)
Niestety, mój pierwszy maraton który zakończył się totalną klapą. Na ok. 5 km urwałem przerzutkę, tzn. główną śrubę, która była aluminiowa. Na zawody specjalnie wcześniej przyjechałem do Wrocławia. Pogoda zapowiadał się dobra, jednak jak dotarliśmy do Zieleńca, przywitało nas 9 st. C oraz pochmurne niebo. Na godzinę przed startem zaczęło rzęsiście padać. Start został opóźniony o pół godziny, jednak spiker tego terminu nie dotrzymał. Pojawiłem się na końcu 250-osobowego peletonu startowego o 11:24, a tu nagle zaczęli odliczanie do startu. Z tego powodu nie udało mi się przedrzeć do przodu i już na początku musiałem mocno kombinować, by znaleźć swoje miejsce w szeregu. Niepotrzebnie założyłem kurteczkę Accent Aqua, pod która się zagotowałem, a okulary od dużej wilgotności powietrza mi całe zaparowały. Pierwszy podjazd pokonywałem cały czas z prawej, szybszej strony, co chwilę rzucając "droga". Tak tym zaaferowany nagle musiałem zakończyć swoją jazdę, bo...
Co do awarii to najprawdopodobniej na zjeździe w koło wszedł mi jakiś patyk, gdzie mocno dokręcałem i sporo maruderów wyprzedzałem i trach, koniec. Łańcuch się zaplątał w szprychy, przerzutka też no i kibel. Koniec zawodów jak dla mnie, a tak noga podawała, tak bardzo chciałem je ukończyć, ech, co za pech! Specjalnie przyjechałem wcześniej do Wrocławia, umówiłem się z p. D.Porosiem na wyjazd, tak mi zależało na tym maratonie...
Po urwaniu przerzutki postanowiłem poczekać, aż mi ktoś rzuci klucz imbusa 5 mm, bo akurat nie miałem, chciałem odkręcić linkę. Po dość długim czasie jeden z końcowych startujących zlitował się i podał klucz. Z przerzutki wypadła sprężyna główna, nie znalazłem jej... już martwiłem się o to jak to naprawić. Rozpiąłem łańcuch (później okazało się, że jest cały powyginany i nadaje się tylko do wyrzucenia -60 zł) i wrzuciłem do kieszonki, ściągnąłem zaparowane okularki i zmierzałem z buta na metę. Najpierw trasą w przeciwnym kierunku zjeżdżając na rowerze z góry, ale potem zawróciłem bo widziałem start ze stoku narciarskiego i zjechałem po stoku narciarskim (sic!), później schodziłem, bo jak wpadłem w takie rynny to myślałem że SID-a złamię, a tarcze to chyba zagotowałem... Przyszedłem na metę jako pierwszy, sędzie w biurze zawodów bez skrupułów wpisał DNF, potem siedziałem przemoczony i zziębnięty w biurze zawodów, bo nie miałem kluczy do samochodu. Było potwornie zimno, pogoda pod psem, padał deszcze i kicha. Ale nie byłem bardzo zły, że nie ukończyłem. Po prostu, takie jest życie, które ostatnio bardzo daje mi w kość...

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa dzaws

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]